10 ZMIAN po pojawieniu się dziecka

Zastanawialiście się czasem jak wyglądało Wasze życie przed pojawieniem się małego trola, który tak dokładnie odwrócił świat do góry nogami? 🙂
Pewnie nie jedno z Was z tęsknotą wspomina różne momenty z życia, jeszcze sprzed pojawienia się dziecka. Sprawdźcie, które pozycje z listy zmieniły się u Was w domu!
- Prywatność w toalecie – numer 1 na liście:) Dzieciaki nie bardzo rozumieją dlaczego mama/tata chcieliby pobyć samemu w toalecie. Przecież tam jest tyle ciekawych rzeczy – szczoteczki do zębów, magicznie długi, niekończący się papier w rolce :D, odkręcanie wody w kranie, wylewanie i rozcieranie kosmetyków lub zwyczajne stanie i obserwowanie. Choć hitem jest próba wskakiwania na kolanka rodzica, który właśnie siedzi na tronie – no bo czemu to nie jest dobry moment? 😀
- Głośne słuchanie muzyki Kiedyś mój mąż lubił w leniwe weekendy zaczynać dzień od włączenia głośnej muzyki na kolumnach. Teraz korzysta tylko, jeśli zostaje sam w domu
- Fast food/brak obiadu Kiedy mieszkaliśmy tylko w dwójkę czasem zdarzały nam się takie dni, że po pracy szybko jechaliśmy coś załatwić, potem jakieś zakupy itd i koniec końców wracaliśmy do domu późnym wieczorem i najczęściej wtedy kończyło się na szybkiej pizzy, mrożonce albo kebabie. Niektórzy w ogóle idą pełnym hardcor-em i nie jedzą w takiej opcji nic lub zupkę zalej mnie. Przy dziecku dieta poprawiła się u nas znacznie. Obiady są lżejsze, bardziej różnorodne i pełnowartościowe.
- Urlop Część osób powie, że nic się nie zmienia, że dziecko nie przeszkadza im na urlopie i będą robić dym jaka jestem nietolerancyjna. W tym punkcie nie chodzi mi o to, że dziecko przeszkadza na urlopie, ale, że urlop z dzieckiem to już inny urlop niż we dwoje. Na taki urlop trzeba lepiej się przygotować i na mniej można sobie pozwolić. W dwójkę potrafiliśmy jechać gdzieś w ciemno, bez noclegu, bo wiedzieliśmy, że nic się nie stanie nawet jeśli nie zjemy i prześpimy się w aucie. Nie wszędzie i nie o każdej porze pójdziesz na mieście z dzieckiem. Co do lokalizacji dla mnie na wspólny rodzinny wyjazd odpadają kraje w których istnieje duże ryzyko ataku terrorystycznego, wojny, zamieszek, bądź zarażenia się różnymi chorobami. Temperatura też ma spore znaczenie, bo o przegrzanie u dziecka jest łatwo. Jasne, są i tacy, którzy jadą z półrocznym dzieckiem stopem przez kompletnie dzikie zakątki świata – ale ja akurat do takich nie należę i pewnie większość z Was też nie.
- Odkładanie rzeczy głęboko na stole/blacie żeby dziecko ich nie capnęło:) Weszło mi to w nawyk tak niespostrzeżenie, że czasem łapę się na tym będąc w gościach
- Czas na wychorowanie się – kiedyś kiedy byłam chora brałam zwolnienie z pracy na siebie i leżałam. Teraz wygląda to tak dziecko chore- mama zarażona – tata zarażony – mama opiekuje się wszystkimi i wraca do pracy bez względu na swój stan. Nie ma mowy o położeniu się niestety.
- Zawsze dużo różnych rzeczy można znaleźć w damskiej torebce, ale od kiedy mam chodzące dziecko zdarza mi się iść do pracy z misiem, łyżką albo samochodzikiem w torebce 😀
- Ilość zdjęć w telefonie – kiedyś aparatu używałam sporadycznie. Teraz staram się upamiętniać jak najwięcej sytuacji z życia synka, bo czas tak szybko leci…
- Czytanki, bajki, opowieści, wierszyki – część z Was niekiedy wspomina z tęsknotą swoje dzieciństwo, a tu taka okazja żeby ponownie wrócić do tego niezwykłego świata. Niesamowite jest patrzenie na małego człowieka i widzenie w nim siebie przed iluś lat… tak jakby stanie z boku i powrót do własnej przeszłości. Coś co trudno opisać
- Sklepy do których wybieracie się na weekendowe zakupy w centrach handlowych. Pewnie sporo z Was zamiast kupić coś sobie notorycznie kupi coś dziecku, czyż nie ;)?
A u Was ile punktów się sprawdziło:)?